O tym jak przekonałem się do statywu
Dziś będzie nietypowo. To raczej nie jest wpis dla zawodowców. Jeśli nim jesteś zapewne wiesz co potrzebujesz. Choć jeśli się dobrze zastanowić. Ja fotografuję już 15 lat i nigdy nie odczuwałem potrzeby posiadania statywu. Niech więc będzie że to dla każdego kto potrzebuje info 🙂
Dlaczego dziś sprzętowo. Może dlatego że więcej czasu na inne rzeczy a może dlatego że wielu ludzi których spotykam, w tym moich klientów także fotografuje, nie raz podczas reportażu dostałem pytanie o sprzęt, a może dlatego że ostatnio wykorzystuję statyw nadzwyczaj intensywnie.
Statyw. Proste narzędzie bez którego zrobić dobre zdjęcie wieczorem lub w nocy raczej ciężko.
Dzięki temu możemy wydłużyć czas naświetlania i otrzymać zdjęcie, które będzie nieporuszone. Zapewne wielu z Was (ja też – przyznaje się) ma takie zdjęcie. Jeśli jednak zależy nam na dobrym zdjęciu – statyw jak najbardziej się przyda.
Pierwszy statyw jaki u mnie zagościł był Velbon CX-640. Dostałem w prezencie od kolegi. Był już trochę zużyty ale spełniał swoje zadanie…
Prawdę powiedziawszy pojawił się dlatego że wróciłem do swoich początków fotograficznych. Więcej spaceruję i pstrykam fotki okolicy. Taki reset.
Mogę się oderwać, odpocząć a przy okazji zrobić zdjęcie. Nie martwcie się, to że pstrykam teraz pejzaże nie oznacza że rzuciłem reportaż.
Wręcz przeciwnie. Powiedziałby że dzięki temu rozwijam się jeszcze bardziej.
Tutaj macie przykład wykorzystania statywu podczas świtu w górach.
Bez tego zdjęcie było by poruszone i nie wyraźne.
Wracając do Velbona. To ten po prawej. Dawał radę, ale już po kilku wypadach chciałem więcej. Zacząłem czytać, oglądać. Oczywiście apetyt rośnie w miarę jedzenia i wkrótce okazało się że statyw jaki mi pasuje to wysoka półka. Jakościowo jak i cenowo.
Dokładnie to carbonowy Manfrotto. Jest naprawdę wypasiony.
Jednak nie chciałem wydawać za dużo kasy, znowu zacząłem szukać.
Tutaj macie odpowiedź dlaczego ten wpis jest dla przeciętnego zjadacza chleba.
Znalazłem statyw, który nie zabije Cię ceną a jednocześnie okazał się wyjątkowo dobry.
Taki dla każdego z Was. Dla każdego kto chce czegoś więcej ale bez szaleństw z kartą płatniczą.
Przedstawiam Wam Benro A-500EX z głowicą kulową kb1-a, to ten gość po lewej.
To statyw, który już nie jest produkowany.
Opiszę Wam moje spostrzeżenia dzięki którym możecie kupić coś w podobnej cenie i będziecie wiedzieć na co zwrócić uwagę.
Dlaczego więc Benro? Zacznę od ceny. Ten statyw wyrwałem na OLX za 3 stówy. Praktycznie nowy.
Dla porównania z tej klasy Benro nowy to wydatek ok 600 -700 zł. Co i tak jest dobrą ceną. Manfrotto niestety są jeszcze droższe.
Czemu jednak nie szukałem Velbona? Przecież jak napisałem dawał radę..
Oba statyw mają podobną wysokość maksymalną 156 Benro do 162 Velbon. Pamiętajcie. Jeśli tylko macie możliwość by brać jak najwyższy statyw.
Niski da Wam się mocno we znaki bo będziecie musieli się zginać, a w terenie jakoś te sprzęty dziwnie maleją. Ideałem, dla mnie byłby statyw 170 cm.
Dla jasności mam 182 cm wzrostu.
Przy Benro nie narzekam.Te 156 jest ok, ale tylko ok.
Z ważnych funkcji udźwig statywu.
Velbon według danych dźwiga max 5 kilo, Benro 6 kg. Szukając statywu zakładałem że będzie musiał mieć udźwig min 10 kilo.
Oczywiście im więcej tym lepiej. Jednak znowu okazało się że jeśli nie mamy super ciężkiego sprzętu , nie ma co szaleć.
U mnie na Benro największe co wisi to Nikon d750 z Nikorem 70-200. Wytrzymuje bez problemu.Jest sztywno i stabilnie.
Zakładam że nawet spora sigma 100-400 była by trzymana bez problemu. Zapewne dla wielu z Was wytrzymałość w granicach tych 6 kg jest wystarczająca więc nie ma co przepłacać.
Będąc przy stabilności pamiętajcie, im mnij sekcji ma statyw tym stabilnieszy. Oba statywy tu prezentowane mają po trzy sekcje, co prawda po złożeniu nie są jakieś malutkie i zgrabne ale spokojnie da się je nosić przypięte do plecaka.
Ostatnia cecha. Waga. Nie są lekkie. Z głowicami oba ważą tyle samo – 2.3 kg. Idąc dalej w góry trzeba to wziąć pod uwagę że mogą ciążyc.
Tutaj wygrywają statywy carbonowe. Lekkie i wytrzymałe, któe niestety kosztują. Więc coś za coś.
Pierwsza rzecz, która mnie urzekła w Benro to nogi .Można je rozkładać w
trzech pozycjach czego nie da się zrobić w Velbonie.
Praktycznie podczas drugiego wypadu już użyłem tej funkcji kiedy jedyne miejsce gdzie mogłem postawić statyw był rów. Velbona pewnie też dało by się ustawić ale zajęło by to dużo więcej czasu i kombinowania.
Czytając opisy o różnych kątach ustawienia każdej nogi niezależnie, jakoś to do mnie nie przemawiało. Dopiero na żywo, w robocie
okazuje się że to rewelacyjna funkcja.
Ciekawie rozwiązana jest blokada nóg, na zasadzie zapadek. Wygląda to niepozornie ale dobrze spełnia swoją funkcję.
Dodatkowo jeśli nogi będą chodzić za luźno wystarczy dokręcić śruby.
Nic tu nie lata i chodzi powiedziałbym z mocnym oporem, co jak dla mnie jest plusem.
Statyw ma być stabilny. W końcu ma utrzymać nasz aparat.
Przy Velbonie mamy rozpórki które blokują nogi w jednym tylko położeniu.
Kolejna rzecz to sposób wysuwania i blokowania kolumny centralnej dzięki której możemy zwiększyć wysokość statywu do maksimum.
W Benro mamy pokrętło z motylkami. Wyjaśniam od razu. Wysuwamy kolumnę i zakręcamy pokrętło. Musimy je dokręcić dosyć mocno. Zwróćcie uwagę czy statyw który ma takie rozwiązanie ma motylki na pokrętle.
Bez nich ciężko będzie kolumnę dokręcić a jeszcze ciężej zluzować.
Tego rozwiązania nie mają np. tańsze statywy Benro (np. FIF28 nad którym się także zastanawiałem)
W Velbonie jest korbka która wysuwa kolumnę centralną. Niby lepiej.
Choć dla mnie było to dosyć upierdliwe. Tym bardziej że ni jak nie mogłem zablokować kolumny centralnej i potrafiła się ona obniżać przy nacisku.
.